Chyba już ostatnie ciepłe dni na tyle, by spędzić więcej czasu na drodze. Długość dnia skromna, słońce nisko, więc ciągle w oczy, nawet jeżeli odwrócony do niego byłem tyłem. Wiatr wiał i to miejscami dość mocno. Do sumy wszystkiego dodając biometr niekorzystny, dzień wychodzi taki sobie. Myśli mi ciągle gdzieś uciekały, nie mogłem nawiązać kontaktu z drogą. W Roztoczniku, obszczekany zostałem przez sarnę wypłoszoną z trawy na dziedzińcu pałacowym. Sam lekko przy okazji wystraszony, bo prosto na mnie wyskoczyła, patrzyłem jak niespiesznie w park pałacowy umyka. Nie wiedziałem, że sarny szczekają, jak psy. Na zdjęciach z Dzierżoniowa, pałacyk który za lat mojej młodości, przez miejscowych był nazywany Pekin. Odkąd pamiętam zawsze był pusty, potem ciągle na sprzedaż, a jakiś czas temu, stosunkowo niedawno, spłoną jak to zwykle bywa. Ciągle jest na sprzedaż. Przy okazji w Dzierżoniowie, odwiedziłem kilka zaległych grobów, w spokoju, bez tłoku. Przerzeczyn Zdrój, milion razy przejeżdżałem przez tą miejscowość, tym razem wreszcie udało mi się w niej na chwilę zatrzymać. Pałacyk taki sobie, otoczony szumem z drogi nr 8. Przy kościele niespodzianka, przepiękna, fantastyczna kolekcja tablic pamiątkowych, na moich zdjęciach kilka, nawet nie połowa. Jak zwykle żal mnie opadł, że nie znam języka niemieckiego, no i przede wszystkim łaciny. Sam kościół z zewnątrz nieciekawy, w stanie złym, mocno przez wilgoć zżerany, na ścianach zarysowania. Potrzebuje pilnego gruntownego odnowienia, albo zaliczy upadek.
Ale sobie wspominki wypominki zrobiłeś:)Pamiętam Pekin jak był zamieszkały jeszcze. Przez wiele rodzin, pomiędzy pałacem a szkołą stały komórki,kurniki, taka normalka w tamtych latach. Jako dzieciakom wydawało się nam, że to bardzo fajne mieszkać w takim miejscu.
ReplyDelete