Pokuta.
Po ostatniej przygodzie, w ramach pokuty i nabycia praktyki, postanowiłem zmierzyć się z tematem.
Przypomnę, że w niedzielę wpompowałem dwa spraye naprawcze, które gówno dały i do domu wróciłem na lawecie.
Zestaw naprawczy przygotowany.
Demontaż koła i wyprucie dętki błyskawicznie bez problemów. Tu widać duże ilości białego jakby mleka. Podejrzewam, że pierwszy spray był przeterminowany i dlatego nie zadziałał.
Dętka i felga wygląda tak.
Z opony zaczęło wylatywać takie coś. Pewnie resztki drugiej dawki uszczelniacza, która próbowała zachować się normalnie.
Musiałem całkiem ściągnąć oponę i cały ten syf wyczyścić.
Poskładanie koła, okazało się o wiele bardziej problematyczne niż rozebranie. W tym miejscu wylazł brak wiedzy i praktyki. Najpierw długo walczyłem by włożyć dętkę, trafić wentylem do dziury, choć to podobno męska rzecz, włożyć wyjąć. No a potem, założenie drugiego rantu opony na felgę. Szło do połowy, potem stanęło. Masakra, plecy bolą, na dłoni odcisk od łyżki, a opona za mała, skurczyła się franca czy co. Po odpowiedniej ilości odpowiednich słów, bo wiadomo, że jak roboty nie zeklniesz to nie pójdzie, doznałem oświecenia. Podeptałem trochę oponę tak, by wpadła do głębszego przetłoczenia na feldze i poszło. Lekko napompowałem dętkę, by się rozprostowała. Kontrola czy gdzieś nie wystaje i dalej 4 bary do rozprostowania. Upuściłem do 2, w niedzielę przyjdę i sprawdzę czy trzyma. Gotowe.
Ładny opis, jak z podręcznika młodego mechanika
ReplyDeleteLSY